Limitowaną edycję Road Trip z Essence wyczaiłam w czeskim DM-ie na początku sierpnia. Kolorystyka przyciągnęła mnie do szafy, ale po spokojnym obejrzeniu całości okazało się, że tym razem Cosnova wrzuciła do limitki same pierdoły: suchy szampon, chusteczki odświeżające, worek podróżny (wtf?), bezbarwny balsam do ust (swoją drogą jak na wersję wyjazdową trochę słaby pomysł, żeby ładować go do słoika i wymuszać aplikację palcem). Doszłam do wniosku, że nie potrzebuję niczego. No, może poza lakierami...
Nie wydaje mi się, żeby to były odkrywcze kolory, ale z jakiegoś powodu mnie urzekły i sprawiły, że ani chwili nie zastanawiałam się nad zakupem. Szczególnie upodobałam sobie wrzosowy Hit The Road, Red!, tym bardziej że nie miałam podobnego egzemplarza w mojej kolekcji (jak to możliwe???). Trochę zaniepokoiły mnie naklejki o specjalnych efektach, jakie lakiery mają dawać, bo to rzadko oznacza coś dobrego, ale postanowiłam zaryzykować.
Pędzelki bardzo w porządku – dość szerokie, ale bez przesady, równo ścięte, wygodnie się nimi manewruje. To, co zobaczycie na zdjęciach poniżej, to moje nieudolne próby pomalowania paznokci w tempie „prędko, prędko!” w czasie drzemki Tomasza. Pędzelek nie ma nic wspólnego z tymi zaciekami i nierównościami. No dobra, w sumie drzemka też ma niewiele wspólnego – to po prostu moje nadzwyczajne zdolności manualne.
Hit The Road, Red! na paznokciach wciąż bardzo mi się podoba, a jeszcze bardziej podoba mi się fakt, że już jedna warstwa daje pełne krycie, co z kolei oznacza szybkie schnięcie. To, co jest w moim odczuciu słabe, to ten nieszczęsny skórzany efekt, który w praktyce oznacza niemiłą w dotyku płytkę. Nie ma to nic wspólnego ze skórą (ani tą z butów, ani z brzucha czy tyłka), po prostu producent dolał do flaszki jakiś beznadziejny pyłek. Właściwie Essence udało się osiągnąć sukces: paznokcie z bardzo bliska wyglądają, jakbym malowała je, siedząc na zakurzonym poboczu przy autostradzie. Aha, lakier lepiej prezentuje się na trochę dłuższych paznokciach, ale w zasadzie wszystko prezentuje się na nich średnio, jeśli paznokcie występują w duecie z serdelkami odziedziczonymi w prostej linii po babci.
Numer cztery, czyli My Sweet Escape, to rozbielona brzoskwinia o kremowym wykończeniu. Podobnie jak kolega wyżej, lakier aplikuje się bez stresu i już po jednej warstwie można zakończyć procedurę. Thermo Effect miał oznaczać zmianę odcienia w zależności od temperatury, ale nie mam pojęcia, jak to osiągnąć – u mnie od pomalowania do zmycia był taką samą rozbieloną brzoskwinią. Następnym razem potrzymam dłonie w zamrażalniku i zobaczę, co się stanie, ale w sumie ten odcień jest naprawdę ładny, więc po co go zmieniać?
Oba lakiery nie odpryskują i nie schodzą płatami. Nie używałam wysuszacza, który mógłby przedłużyć ich trwałość, dlatego już po dwóch dniach widziałam starte końcówki (szczególnie widoczne przy ciemniejszym lakierze). Chciałabym odnaleźć ten wrzosowy odcień ze zwykłym, kremowym wykończeniem bez głupiej tekstury. Jakieś podpowiedzi?
Pojemność: 5 ml
Cena: 7,99 zł
Dostępność: jaskółki mówiły, że w Polsce ma nie być tej limitki, ale widzę ją na polskiej stronie z polskimi cenami, więc może da się jednak gdzieś ucapić? EDIT: zoila potwierdza: limitka już dotarła do nas, będzie w Hebe :)
No chyba ja bym żadnego z nich nie kupiła. No ewentualnie pastelek, ale na ten pierwszy za młoda jestem ;)
OdpowiedzUsuńojej, to może ja też jestem za młoda? przecież my w podobnym wieku! :D
UsuńI zagadka rozwiązana :D To nie był lakier dla Ciebie :D
UsuńŁadny brudaskowy róż:D
OdpowiedzUsuńbrudasy są fajne zarówno na ustach, jak i na paznokciach :D
UsuńTen drugi bardziej mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńEfakciarstwo? Jak efuckciarstwo, najdroższa?
OdpowiedzUsuńPędzelki równo przycięte jak Twoje paznokcie. HE HE HE
Komplementowałam kolory te na paznokciach Twych, nie będę się powtarzać. Idę pić wino.
tak tak, to prawie specjalnie. moja podświadomość mi podpowiedziała.
Usuńnie pij wina, zjedz kalafiora na surowo, jak chcesz być prawdziwym hardkorem.
tylko go nie myj przed zjedzeniem!
Proszę ze mnie nie kpić. Mam psa i nie zawaham się go użyć.
Usuńphi, ale żeby szczuć cudzym psem, to już szczyt szczucia jest.
Usuńpodoba mi sie roz, zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że efekt będzie wyraźniejszy. Widzę tylko dwa ładne kolory, zupełnie zwyczajne.
OdpowiedzUsuńTak, ta limitka będzie w Polsce. Pani w Hebe rozkładała dzisiaj stand :)
ooo, to fajnie, że będzie, bo zastanawiałam się jeszcze nad lakierem holo z tej kolekcji, smuży i w ogóle, ale widziałam na swatchach taki efekt, że ojacie!
UsuńA mi do Hebe tak nie po drodze... :<
OdpowiedzUsuńTakie za mało wyraźne jak dla mnie te kolorki. Sprawiają wrażenie przygaszonych a ja lubię na paznokciach konkrety.
OdpowiedzUsuńno widzisz, kwestia gustu, ja uwielbiam przygaszone kolory, zarówno na paznokciach, jak i na ustach (co nie znaczy, że odważnych, wyrazistych nie noszę)
UsuńWidzę WRZOS wspomniany niedawno :D Delikatne te kolory jak na jesień :) ale razem prezentują się bardzo ładnie :)
OdpowiedzUsuńno tak, a Ty mi przypomniałaś, że muszę zrobić prawdziwe wrzosowe zakupy :)
UsuńŁadne kolorki ale nie lubię lakierów z Essence, słabo się u mnie trzymają :(
OdpowiedzUsuńja nie kupowałam Essence po bardzo nieudanej przygodzie z jednym ich lakierem, który schodził u mnie płatami :/ ale teraz się skusiłam i nie żałuję, tamta seria była nieudana, ale te trzymają się standardowo
UsuńCzyli wszystko jasne: patrząc najpierw na zdjęcia myślałam, że Ci się niedoschniętym paznokciem gdzieś dotknęło (u mnie taki efekt daje np. kołdra ;)))), potem doczytałam, że to leather effect. Hmm, ciekawe :)
OdpowiedzUsuńo, dobre porównanie – faktycznie i wygląda, i czuć pod palcami odgniecioną kołdrę :)
Usuńniestety te efekty dodane do lakieru mnie zniechęcają. ale kolory ładne ;)
OdpowiedzUsuńno właśnie, mam ten sam problem, dlatego ruszam na poszukiwania wrzosu z innej firmy :)
Usuńpierwszy ma prześliczny kolor! sama chętnie bym taki zaprosiła do swojej kosmetyczki, ale oczywiście o kremowym wykończeniu...
OdpowiedzUsuńno to szukamy, simply!
UsuńNie wiem czemu ale lakiery Essence jakoś mnie nie kuszą, choć przyznam szczerze, że ta brzoskwinka prezent się pięknie :)
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam to szybkie malowanie paznokci ;) Kiedyś jak mój maluch sypiał w dzień to też malowałam szybko w tym czasie paznokcie, teraz muszę to wieczorem robić bo synek już nie śpi w dzień.
Tomek drzemki ma już w kratkę – często nie chodzi spać w ciągu dnia, ale tak źle i tak niedobrze. jak śpi w dzień, to na noc idzie dopiero o 22, a jak ominie drzemkę, to wieczorem szybko się kładzie, ale przez to nie dojada i wybudza się ze dwa razy na dostawę mleka. ach te kurdupelki ;)
UsuńMnie kusi holograficzny i termiczny czyli ten drugi :)
OdpowiedzUsuńśliczne kolory - mnie urzekły :)
OdpowiedzUsuńSiedzę i myślę co by napisać ciekawego..jakoś nic mi nie przychodzi do głowy oprócz słówka ...sympatyczne kolorki :)
OdpowiedzUsuńśliczne kolorki:)
OdpowiedzUsuńEh, szkoda, ze tylko w Hebe :( Mam ogromną ochotę na brzoskwinkę, ale u mnie Hebe nie uświadczysz. :( No cóż, jutro pójdę pocieszyć się do Natury i skorzystać z promocji. :D
OdpowiedzUsuńObydwa kolory piękne i stwierdzam że nie posiadam:) Muszę się rozglądnąć:)
OdpowiedzUsuń