Dziś odbywa się sentymentalna wyprawa do wnętrza mojego katalogu ze zdjęciami na bloga. Dotarłam do najdawniejszych zbiorów i uznałam, że nie mogą dłużej leżeć i się marnować. Zapraszam do występów tubkę Garniera, niechże się zaprezentuje.
Krem BB Miracle Skin Perfector kupiłam w zeszłe wakacje i chciałam go wywalić zaraz po otwarciu. Pierwsze, co odebrały moje zmysły, to okropny smród alkoholu, który jest wysoko w składzie. Byłam pewna, że mój krem jest zepsuty, bo nigdy wcześniej nie miałam w rękach kosmetyku, który tak okrutnie waliłby denaturatem. Pomijając klasyczny spirytus salicylowy, ostatnim razem miałam nieprzyjemność zmierzyć się z tego typu aromatem, kiedy jako nastolatka smarowałam się Acnosanem (swoją drogą: jakie to były głupie czasy i głupie metody). W rok po otwarciu krem tylko trochę mniej śmierdzi, a może to ja się już do tego zapachu przyzwyczaiłam?
Krem BB Miracle Skin Perfector kupiłam w zeszłe wakacje i chciałam go wywalić zaraz po otwarciu. Pierwsze, co odebrały moje zmysły, to okropny smród alkoholu, który jest wysoko w składzie. Byłam pewna, że mój krem jest zepsuty, bo nigdy wcześniej nie miałam w rękach kosmetyku, który tak okrutnie waliłby denaturatem. Pomijając klasyczny spirytus salicylowy, ostatnim razem miałam nieprzyjemność zmierzyć się z tego typu aromatem, kiedy jako nastolatka smarowałam się Acnosanem (swoją drogą: jakie to były głupie czasy i głupie metody). W rok po otwarciu krem tylko trochę mniej śmierdzi, a może to ja się już do tego zapachu przyzwyczaiłam?

Och, jest jeszcze coś, za co można tego kosmetyku szczerze nie znosić. Opakowanie. Nigdy nie spotkałam się z tak wysoce irytującą plastikową tubą! Spodobała mi się jej niestandardowa szczupłość i odpowiednia miękkość, ale to, co zastałam w środku raz, drugi i dwudziesty drugi, przywołało na moje usta tyle ultraobrzydliwych bluzgów, że niewiele z Was byłoby w stanie ich wysłuchać. Problem w tym, że ta z pozoru niewinna tubka ZAWSZE na dzień dobry wydobywa z siebie rzadką, beżową kupę, która swobodnie wydostaje się z jaśnie tubkowego otworu. Cóż, przynajmniej lejąca konsystencja przypomina tę z prawdziwego azjatyckiego BB ze Skinfood.
Skoro omówiłyśmy już niezwykłej urody zapach Miracle Skin Perfectora, a także jego problemy z niekontrolowanym wypróżnianiem, przejdźmy do kwestii najważniejszej: jak to odrażające coś zachowuje się na skórze? I tu jest właśnie niespodzianka. Mój BB jest w odcieniu light i całkiem dobrze dopasowuje się do skóry. Podczas gdy w tym sezonie letnim, wypełnionym po brzegi filtrem Vichy SPF50, mój dotychczasowy ulubieniec Eveline 8w1 okazał się za ciemny, Garnier świetnie dawał sobie radę z jaśniejszą, lepiej chronioną letnią cerą. W ogóle przez wiele miesięcy z kolorem wszystko było okej, aż do teraz. Krem teoretycznie jest już po dacie przydatności – producent zaleca zużyć go w 12 miesięcy od otwarcia, a ja odkręciłam go jeszcze dawniej, ale fakty są takie, że zaczął dość wyraźnie ciemnieć na skórze. Nie wiem, czy dlatego, że już nieświeży, czy wcześniej aż tak nie rzucało się to w oczy na mojej – wcale nie takiej najjaśniejszej – cerze, ale obecnie stało się problematyczne, bo przed wyjściem z domu muszę wyrównać szyję pudrem brązującym.
To nam daje w sumie dwie i pół wady, które powinny całkowicie wyeliminować tego zawodnika z konkursu, ale wyobraźcie sobie, że... ja wcale go nie skreśliłam. Wiem, jestem szalona, to nie ma żadnego sensu. No właśnie. Po wielu miesiącach przerwy postanowiłam dla porządku wrócić na chwilę do BB kremu z Garnier, żeby sprawdzić jak to było i (tak wtedy myślałam) wywalić go bez żalu. Posmarowałam się nim raz, potem drugi, potem piąty i sama nie zauważyłam, kiedy w porannym pośpiechu zaczęłam sięgać po niego regularnie. Z jakiegoś powodu aż do teraz, do momentu, gdy oksydacja na skórze nie stała się widoczna i nieprzyjemna wizualnie, współpraca z tym kremem układała mi się świetnie. Filtr pięćdziesiątka, na to Miracle Skin Perfector i moja cera wyglądała idealnie. Krem nieźle poradziłby sobie bez filtra, bo sam takowy posiada (SPF20). Naturalny mat, bardzo dobre – zaskakujące jak na BB – krycie i tak przez kilka godzin. Po tym, jak upały odeszły w niepamięć, nawet nie trzeba było pudrować. Widziałam gdzieś recenzję, w której użytkowniczka skarżyła się na to, że ten krem okropnie ją zapchał. Ja powiedziałabym raczej, że to nie zapychanie, tylko właśnie ordynarne alkoholowe wysuszanie sprawia, że cera może zwariować i wywalić z siebie kilka tłustych, ropnych syfów. Mnie się to nie przytrafiło, ale jeśli istnieje możliwość realnego wypryszczenia, to nam daje trzecią wadę (w sumie mamy już trzy i pół).
Czyli co: ten krem nie ma prawa być lubiany przez kogokolwiek. Nie mam pojęcia, jak to się stało, że sama tak długo go używałam, i to z przyjemnością! Jest to dla mnie na tyle zagadkowe, że nie pokuszę się nawet o ocenę, bo jak ocenić świetny efekt na skórze (o który przecież chodzi w kremie tonującym) i tak beznadziejnie niesprzyjające warunki użytkowania? Na pewno świadomie nie powtórzę tego zakupu, bo nie jestem aż takim hardkorem, ale trzeba przyznać, że niezłe ziółko z tego BB.
Czyli co: ten krem nie ma prawa być lubiany przez kogokolwiek. Nie mam pojęcia, jak to się stało, że sama tak długo go używałam, i to z przyjemnością! Jest to dla mnie na tyle zagadkowe, że nie pokuszę się nawet o ocenę, bo jak ocenić świetny efekt na skórze (o który przecież chodzi w kremie tonującym) i tak beznadziejnie niesprzyjające warunki użytkowania? Na pewno świadomie nie powtórzę tego zakupu, bo nie jestem aż takim hardkorem, ale trzeba przyznać, że niezłe ziółko z tego BB.
Pojemność: 40 ml
Cena: do 30 zł
Ocena: ???
Miałam go i... o dziwo z przyjemnością używałam. Może nie codziennie, ale wiernie posłużył mi przez okres letni. Była to udana przygoda :)
OdpowiedzUsuńNie pamiętam wrażeń odnośnie zapachu, więc stawiam że mi nie przeszkadzał. Konsystencja także mi sie podobała, lubię takie :) Z kolorem nie miałam problemów.
no proszę, a to miłe zaskoczenie – przecież Twoja cera taka wymagająca, a tu zwykły Garnier dał sobie radę. u mnie kolor był w porządku i nie ciemniał, aż do teraz, ale w sumie nawet teraz, jeśli omiotę szyję bronzerem z Sephory, nie odcina się i nie wygląda źle.
UsuńCzasami można zostać mile zaskoczonym. Przekonała mnie przede wszystkim jego formuła, bardzo lubię takie płynne/wodniste konsystencje. Lata temu posiadałam podkład z Revlonu, który mi go przypomniał. Spędziliśmy razem lato :)
Usuńczytałam o nim kilka opinii typu "dobry, ALE...". mnie jakoś nie skusił i chyba już to nie nastąpi :)
OdpowiedzUsuńwiadomo, zawsze najlepiej brać się za faworytów – mniejsza szansa wtopy, chociaż historia pokazuje, że i wśród nich nie raz już się człowiek naciął...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie mialam okazji uzywac ani nawet wiedziec ten produkt na sklepowej polce.
OdpowiedzUsuńmoże u Was go nie wprowadzili?
UsuńU nas jest ten BB garniera ale w takich szerokiej tubce. Nie probowalam, ale wide ze sa probki w magazunach to moze sie zalapie
UsuńNajlepszy krem BB drogeryjny jaki miałam okazję używać do tej pory do skóry tłustej - zużyłam swego czasu ok. 3 opakowań i bardzo dobrze wspominam ten czas, śmiało zastąpił mi tradycyjny podkład ;))
OdpowiedzUsuńo, to świetna wiadomość – myślałam, że może cera psuje się po regularnym stosowaniu, ale skoro mówisz, że 3 opakowania zeszły i nic, to fajnie!
UsuńNie miałam go ale podoba mi się kolor - wygląda na jasny i żółty a to lubię :D
OdpowiedzUsuńjest nie całkiem jasny, ale faktycznie z żółtymi tonami
UsuńMiałam kilka lat temu :) Już nie pamiętam dokładnie naszych relacji, ale skoro od tamtego czasu nie spotkaliśmy się ponownie, to chyba nie było rewelacji :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
ale pewnie nie było też katastrofy – ją na pewno byś zapamiętała!
UsuńAż dziw, że ten kolor do Twego jasnego buziaczka pasuje!
OdpowiedzUsuńa co ja niby jestem, laleczka z saskiej porcelany? Ty jesteś laleczką, ja mam nieco bardziej chłopski koloryt
UsuńJesteś chłopem z klasą.
Usuńmiałam ten pierwszy bb od garniera, jak tylko wszedł i po dwóch użyciach poszedł w świat ;) Kolejnych podejść nawet nie robiłam
OdpowiedzUsuńa który to jest pierwszy?
UsuńKilka razy miałam z nim do czynienia u koleżanki i efekt na buzi, który u niej dawał był naprawde ładny ;)
OdpowiedzUsuńno właśnie, zadziwiająca jakość – a tyle drobnych faktów zapowiadało katastrofę :)
UsuńTen alkohol faktycznie przeraża, ale całkiem mnie zaciekawił ;)
OdpowiedzUsuńW sumie jak pod spodem jest sensowny krem nawilżający, to i alkohol może niestraszny. Ja już powoli przestaję się tak bardzo stresować tymi okrytymi złą sławą składnikami. Najważniejsze jest działanie!
Usuńja zuzylam prawie dwa opakowania tego BB :)
OdpowiedzUsuńpierwszy sie sprawdzal bardzo dobrze, ale juz z drugim opakowaniem moja skora sie nie dogadala w ogole, i bb ze mnie splywal po pol godzinie.. nigdy wiecej do niego nie wroce, bo jest przeciez tyle produktow do przetestowania innych :P
dziwne, że każde opakowanie zadziałało inaczej :O. ale masz rację, w naszym świecie to nie problem, skoro na wishliście 20 innych podkładów czeka :D
UsuńUżywałam wersji do cery normalnej i suchej i bardzo ją lubiłam. Ładnie się stapiał z cerą i byłam z niego zadowolona, ale również więcej do niego nie wrócę.
OdpowiedzUsuńciekawa jestem, jak bardzo się różnią konsystencją i efektem obie wersje
UsuńJakoś nie lubię kosmetyków Garniera. Jeszcze nie trafiłam na nic dobrego, co nie zrobiłoby krzywdy mojej skórze.
OdpowiedzUsuńteż tak mam z niektórymi firmami
UsuńNie używałam go. Nie ciągnie mnie do testu :)
OdpowiedzUsuń