Dziś, wbrew kapryśnej, deszczowo-wietrznej aurze, postanowiłam pokazać Wam prawdziwie wiosenną paletę cieni, która na żywo okazała się być czymś zupełnie innym, niż pierwotnie zakładałam. Zanim to wyjaśnię, najpierw odrobina zachwytu nad oprawą graficzną: Oooooch, paleto, jaka jesteś pięęęęęęęękna!
Fakty są takie, że bardzo łatwo złowić moje zainteresowanie produktem poprzez estetyczną oprawę. W przypadku Tartelette In Bloom to była miłość od pierwszego zdjęcia. Piękna okładka, idealne zestawienie kolorów... a jak doczytałam, że pachnie czekoladą, natychmiast wrzuciłam ją do wirtualnego koszyka. Taka jestem łatwa.
Zachwycić się nią naprawdę nie jest trudno. Cudnie wyglądająca, porządnie wykonana i odpowiednio ciężka kasetka, 12 dziennych cieni, z których da się również zrobić wieczorowe smokey (nie żeby mi to było do czegoś potrzebne), intensywny aromat mlecznej czekolady, który zachęca do sięgania_po i po kilku miesiącach wciąż jest wyczuwalny, a do tego wielkie lusterko do siebie_podziwiania – no przecież ideał!
Większość cieni to maty (9/12). Powstały na bazie amazońskiej glinki, nie mają w składzie ftalanów, parabenów, oleju mineralnego, a nawet... SLS-u i glutenu. Co kto lubi. Lub czego kto nie lubi.
Kiedy jesienią zamawiałam tę paletę, byłam właściwie pewna, że oto dorzucam do mojej kolekcji następnego reprezentanta chłodnych beżów w typie Naked 3. Bardzo lubię chłodne cienie i chętnie ich używam, bo są wdzięczne, nie gryzą i chyba nie najgorzej w nich wyglądam. Mam dużo tego typu produktów w szafce, ale przecież ta paleta pochodzi z nowojorskiego centrum zarządzania wszechświatem, czaruje zapachem i wygląda tak, że ojacie. No to wzięłam.
Gdy ją otworzyłam, musiałam mieć podobnie zachwyconą minę, jakiej należałoby się spodziewać, gdybym w pudełku znalazła małego, słodkiego, najsmutniejszego na świecie basseta. Gdy zaczęłam paćkać cieniami po ręce, byłam coraz bardziej zdumiona. No bo jak to... to ona jest jednak neutralnie CIEPŁA?
No jest. Momentami nawet rudawo ciepła. Na swatchach wcale nie jest to takie oczywiste, ale praktycznie każdy odcień (włącznie z jasnym, prawie białym beżem), należy do rodziny ciepłych neutrali. Byłam przekonana, że na moich powiekach wyjdzie z tego wielka katastrofa, ale nie – jest nam razem naprawdę bardzo miło!
Cienie w większości są dobrze napigmentowane, ale bardzo mocno pylą – otrzepywanie pędzla przed transferem na powiekę jest obowiązkowe – przy tym trochę się osypują. Z drugiej strony bajecznie się rozcierają, a na bazie trwają niewzruszone aż do demakijażu. Mają przyjemną teksturę i chętnie wskakują na pędzel. Łatwo wykonuje się nimi makijaż, szczególnie że procedurę przez cały czas umila nam niebiański aromat, podobny do tego z palety Too Faced Chocolate Bar (choć moim zdaniem ten jest mocniejszy!). Nie porównam obu palet, bo Too Faced tylko macałam w Sephorze.
Z tego zestawu kolorystycznego nie udało mi się stworzyć żadnego szokującego makijażu (najprawdopodobniej nie udałoby mi się to nawet, gdybym miała w rękach paletę neonów, więc co ja Wam tu opowiadam), ale za to spodobały mi się dwie propozycje makijażowe dołączone w instrukcji.
Na koniec przesyłam dzióbka wraz z prostym, dziennym, możliwie najchłodniejszym make-upem wykonanym cieniami z Tartelette In Bloom. Tak naprawdę ta paleta to nic nadzwyczajnego i prawdopodobnie nie warto się o nią zabijać. Niemniej jest to urokliwe nienadzwyczajne coś, co nie kurzy się w moich zbiorach, tylko regularnie zapędzane jest do roboty.
Paleta w USA kosztuje 46$, w sklepie hania.com.pl można ją kupić za 299 zł (ja kupiłam ją o 30 zł taniej).
Kocham tę paletę!!!
OdpowiedzUsuńJest ciepło-neutralna dla mnie. Ale te cienie, te maty, to rozcieranie!!! Bajka!
Fakt, rozcierają się nie-sa-mo-wi-cie :)
UsuńTa marka jeszcze mnie nie dopadła, ale przyznam, że spoglądałam w jej kierunku przeglądając asortyment w sklepie Hani:D
OdpowiedzUsuńNie dziwię Ci się :))
UsuńNie używam cieni zbyt często, więc ta paletka w ogóle mnie nie kusi, ale przyznaję, że wygląda super!
OdpowiedzUsuńSama przyjemność po nią sięgać :)
UsuńJuż samo opakowanie mnie ogromnie kusi:)))
OdpowiedzUsuńNa szczęście zawartość jest na tyle uniwersalna, że raczej się nie zmarnuje :)
UsuńWygląda pięknie, choruję nad nią od jakiegoś czasu, ale te swatche chyba do mnie nie przemawiają... :( Myślałam, że będzie mocniejsza pigmentacja, bo paleta przecież taka droga. :( Ale i tak jest cudna! <3
OdpowiedzUsuńMiłego dnia. :)
Ale wieeeesz, to są swatche bez bazy, na bazie dużo fajniej to wygląda!
UsuńJezu napalam się:D
OdpowiedzUsuńhahaha :D Szalona Pati :D
UsuńAch, to rozcieraaaaanieeeeeee i ten zaaaaaapaaaaaach.... :)
UsuńRaczej się nie skuszę, mam palety w podobnych kolorach.
OdpowiedzUsuńPraktyczne podejście. Ja też tak sobie mówiłam, ale a) nie zadziałało, b) okazało się, że jednak mam inne palety, bo ta jest ciepła :)
UsuńŁadna ta paletka :) I opakowanie ma prześliczne i kolorki cieni :)
OdpowiedzUsuńWszystko prawda! I miło się z nią pracuje!
UsuńJejku, jakie przepiękne opakowanie! Szkoda tylko, że kolorki takie neutralne... Już mam za dużo takich paletek i teraz stawiam na kolorowe palety :)
OdpowiedzUsuńTeż myślałam, że mam takich dużo, ale ta przez swoje ciepłe odcienie okazała się jednak czymś innym niż pozostałe w mojej kolekcji :)
Usuńmam obecnie tyle palet, że kolejnej nie potrzebuje, ale ma piękne kolory mimo ze dość ciepłe
OdpowiedzUsuńHehe, też sobie tak tłumaczyłam i nie zadziałało :D
UsuńCiekawa naturalna paletka, widziałam ją wiele razy na amerykańskim yt :)
OdpowiedzUsuńKolory idealne dla mnie. jednak cena skutecznie mnie zniechęca :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, cena nieco zaporowa, dlatego dobrze jest przemyśleć ten zakup.
Usuńja bardzo lubię ciepłe neutrale. piękna paletka pod każdym względem i cieszę się, że często ją zaganiasz do roboty :)
OdpowiedzUsuńTylko mogłaby mniej pylić, z łaski swojej!
UsuńJa nie używam cieni od paru miesięcy wiec nie dla mnie ale korektor od nich mnie kusi :)
OdpowiedzUsuńAgato! Czy Ty Boga w sercu nie masz? Teraz do mojej listy Mrocznych Przedmiotów Pożądania muszę dodać tartaletkę...
OdpowiedzUsuń:D :D :D :D PRZEPRASZAM!
UsuńMam ją na oku od dawna!
OdpowiedzUsuńjestem w stanie poleciec na opakowanie palety :) a wnetrze musze przyznac jest calkiem calkiem dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPiękne kolory :)
OdpowiedzUsuńPaleta kusi mnie od dawna i nie dziwie ci się, że ci się spodobała! Jednak cena jak dla mnie zaporowa- wolę zdecydowanie czekoladkę z toofaced- tańsza!
OdpowiedzUsuńA ja się właśnie do tej pory nie zdecydowałam na czekoladkę i na razie nie planuję tego zmieniać. Jeden pysznie pachnący produkt na razie mi chyba wystarczy :)
Usuńcudowne opakowanie, piękne kolorki <3
OdpowiedzUsuńFajna kolorystyka. Marka Tarte coraz większe pożądanie zaczyna wzbudzać :-)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna paletka. Bardzo lubię takie neutralne kolory.
OdpowiedzUsuń:*
piękne kolory!:)
OdpowiedzUsuńCudowna *.* Są jakieś możne ciut tańsze palety od tej z podobna kolorystyką?
OdpowiedzUsuń