Zanim opowiem, jak było na konferencji See Bloggers w Gdyni, posłuchajcie o mojej podróży. Tak się złożyło, że w obie strony wybierałam się bez towarzystwa, więc uznałam, że skoro nie mam z kim po drodze trajkotać, przyda mi się trochę spokoju i... c i s z y .
Na Ciszę Absolutną w publicznym środku transportu nie miałam co liczyć, ale Strefa Ciszy w pociągach Pendolino, gdzie nie można rozmawiać między sobą, odbierać telefonów, SMS-ować z dźwiękiem i słuchać muzyki w słuchawkach na cały regulator, wydała mi się kusząca bardziej niż duże stoły z nastrojowymi lampkami, do których byłam mocno zachęcana przez wytrawnych podróżników. Kupiłam bilet do kolejowego raju w obie strony, wersja przy oknie, i z niecierpliwością czekałam na wielką wyprawę.
W stronę Gdyni poszło w miarę gładko i już na konferencji zaczęłam polecać Strefę Ciszy wszystkim napotkanym znajomym – bez względu na to, czy korzystają z pociągów, czy akurat przybyli na See Bloggers na wielbłądzie. W wagonie nr 7, który zawsze w Intercity Premium (czyli w pociągach Pendolino) jest tym cichym, pasażerowie byli tak bardzo zintegrowani ze wspomnianą ciszą, że duże poruszenie wywołał bąk puszczony przez kogoś z przodu, a odebranie telefonu przez pana, który siedział naprzeciwko mnie, zostało powitane nienawistnymi spojrzeniami od każdego, kto tylko był w stanie dosięgnąć owego pana wzrokiem. Najpierw pomyślałam, że to może jednak zbyt daleko posunięty ostracyzm wobec ludzi głośnych, w końcu czasem to może być Ten Najważniejszy Telefon czy Ta Najważniejsza Myśl, ale gdy pan z naprzeciwka odebrał brzęczącego w rytm salsy smartfona po raz drugi i usłyszałam: „Tak, misiu, już jadę. Nie ma pogody w Trójmieście? Nie martw się, pysiaczku złoty, przywiozę ci trochę słoneczka”, moje spojrzenie również zrobiło się, delikatnie mówiąc, srogie.
Reszta podróży przebiegła bez zakłóceń i tak naprawdę najbardziej w Strefie Ciszy doskwierały mi zbyt długie nogi pana od pysiaczka złotego. Akurat miałam miejsce przy niewielkim stoliku. W wagonie nr 7 jest ich tylko kilka i zupełnie nie polecam, chyba że naprzeciw Was siedzi osoba, z którą jesteście w takiej zażyłości, że możecie pozwolić sobie na wzajemne deptanie stóp i smyranie się łydkami. Poza tą fizyczną niedogodnością widziałam same plusy: udało mi się przeczytać ostatni numer „Zwierciadła” od deski do deski i jeszcze zdążyłam dziabnąć kawałek książki, ludzie drzemali (a więc się da), no i nie było dzieci, które – jak wiemy – mają wbudowane duże trudności z byciem cicho, a – jak również wiemy – piski i płacze cudzych nieletnich jakoś bardziej wkurzają niż te same dźwięki wydobywające się z paszcz potomków własnych.
W niedzielę wieczorem, po zakończonej konferencji, wsiadłam do wagonu nr 7 na pewniaka. Na drogę powrotną zaplanowałam trzy godziny z książką i ewentualną przerwą na wycieczkę do Warsa, bo pudding chia z przydworcowego So Coffee, mimo że smaczny, niestety nie zasłużył na miano obiadu. Ruszyliśmy i... od razu się zaczęło. I to wcale nie ze strony pasażerów, bo ci byli naprawdę spoko. Jedni klepali w telefony, inni czytali, a reszta zaczęła mościć się do snu. Za to głośniki nad głowami zagotowały się od komunikatów...
To, że spółka PKP Intercity wita i życzy przyjemnej podróży w dwóch językach, oczywiście nie jest niczym dziwnym czy nagannym. W tamtą stronę też wysłuchiwaliśmy różnych komunikatów: powitanie, odpowiedź na bardzo ważne pytanie: „a gdzie jest Wars”, kiedy dotrzemy do Warszawy. Tym razem obsługa pociągu przyjęła za punkt honoru informowanie w s z y s t k i c h pasażerów o... wszystkim. Dla lepszego utrwalenia: wielokrotnie. I tak: o 19:00 zostałam przywitana z honorami, a potem zaproszona do Warsa i poproszona o niepalenie. O 19:08 przywitani z honorami, zaproszeni do Warsa i poproszeni o niepalenie zostali ludzie wsiadający w Sopocie. 19:13: Gdańsk Oliwa. To samo. 19:18: Gdańsk Wrzeszcz. Witamy, jemy w wagonie numer trzy, nie palimy. Welcome, we wish you a pleasant journey. 19:24: Gdańsk Główny. Kilkuminutowy postój pozwala na upchnięcie większej liczby komunikatów, więc do standardowego zestawu dołącza ciocia dobra rada, która uprzejmie zwraca uwagę, by przy opuszczaniu pociągu (halo, dopiero wsiedliśmy!) nie zapomnieć o bagażu. Gdy wreszcie ruszamy, do uszu podróżnych dolatują kolejne, pełne uprzejmości, wypowiedzi. O tym, że jedziemy z Gdyni Głównej do Warszawy Zachodniej, że planowo będziemy o 22:20... Chwila przerwy w komunikatach, otwierają się więc drzwi, a pan z workiem na śmieci pyta po kolei każdego pasażera, czy przypadkiem nie ma czegoś do wyrzucenia.
Kwadrans po starcie z Gdańska nadszedł czas na komunikat, że oto zbliżamy się do Tczewa. A potem, zanim obsługa zdążyła powitać, zachęcić i ostrzec jednego nowego podróżnego, już trzeba było informować, że na horyzoncie Malbork. Koło 20:00, czyli po godzinie jazdy w Strefie Ciszy, zrobiło się... jakby ciszej. Niestety, nie na długo, bo: Dzień dobry, co podać? Kawę herbatę, wodę? A gdy kawa, herbata i woda zostały rozdane wszystkim pasażerom w wagonie numer 7, wjechaliśmy akurat na stację Iława Główna i... cała procedura zaczęła się od nowa.
Pomiędzy Iławą a Warszawą zjawił się już tylko konduktor, dlatego jeśli macie ochotę na podróż w Strefie Ciszy na trasie Gdynia – Warszawa, serdecznie polecam rozpocząć (lub zakończyć) swą podróż właśnie w Iławie.
Strefa Ciszy to naprawdę świetny pomysł. Równie świetny jak wrzucenie tych wszystkich niezbędnych informacji w formie tekstowej na wiszące nad głowami podróżnych telewizory...
Kwadrans po starcie z Gdańska nadszedł czas na komunikat, że oto zbliżamy się do Tczewa. A potem, zanim obsługa zdążyła powitać, zachęcić i ostrzec jednego nowego podróżnego, już trzeba było informować, że na horyzoncie Malbork. Koło 20:00, czyli po godzinie jazdy w Strefie Ciszy, zrobiło się... jakby ciszej. Niestety, nie na długo, bo: Dzień dobry, co podać? Kawę herbatę, wodę? A gdy kawa, herbata i woda zostały rozdane wszystkim pasażerom w wagonie numer 7, wjechaliśmy akurat na stację Iława Główna i... cała procedura zaczęła się od nowa.
Pomiędzy Iławą a Warszawą zjawił się już tylko konduktor, dlatego jeśli macie ochotę na podróż w Strefie Ciszy na trasie Gdynia – Warszawa, serdecznie polecam rozpocząć (lub zakończyć) swą podróż właśnie w Iławie.
Strefa Ciszy to naprawdę świetny pomysł. Równie świetny jak wrzucenie tych wszystkich niezbędnych informacji w formie tekstowej na wiszące nad głowami podróżnych telewizory...
heheheheheeee pkp jednak trzyma poziom :P nie byliby sobą, gdyby czegoś nie spalili :D
OdpowiedzUsuńPuszczenie bąka w strefie ciszy - trauma do końca życia! Dla puszczającego rzecz jasna.
Myślę, że człowiek do końca podróży miał rozognione policzki ze wstydu, a przecież czasem jak się człowiek czegoś naje... ;)
UsuńJa bym chyba wypieki przez tydzień miała 😀
UsuńPrzeprosił, czy udawał głupka?
Nie było tematu :D
Usuńa ja się zastanawiałam nad jazdą właśnie w takim wagonie :) czyli w stronę morza można jechać, gorzej z powrotem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jeśli jedziesz sama, to i tak polecam. Mimo wszystko brak ludzi intensywnie rozmawiających i dzieci płacząco-piszczących to duża zaleta :)
UsuńUśmiałam się! :D Mimo wszystko, mimo tych wielokrotnych komunikatów, następnym razem wybiorę strefę ciszy. W związku z tym że do Gdyni jechałam w strefie imprezy, ludzi śpiewających Sławomira (dobrze, że już kojarzysz gościa:DDD) o trzeciej nad ranem, a z Gdyni do domu w przedziale z małymi, bardzo żywymi dziećmi, wróciłam nieżywa :) Pociąg oczywiście spóźniony, w domu byłam o 2 w nocy, pobudka o 5, od 7 praca. Cały poniedziałek przeklinałam w głowie pkp :p
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że idź w Strefę Ciszy! Twoje przeżycia rodem z pociągu Woodstockowego w porównaniu z moim dyskomfortem w postaci kilkunastu (kilkudziesięciu?) komunikatów to czarna podróżnicza dupa!
UsuńFaktycznie musiałaś mieć udany poniedziałek.
Mam nadzieję, że dziś już lepiej :)
padłam :D
OdpowiedzUsuńa ja dzielnie trzymałam się do samej Warszawy! ;)
UsuńBąk rozczulił mię. Dlaczego Pendolino jest takie drogie? Gdyby nie to, jeździłabym wszędzie. A zamiast Warsa, to naprzeciwko dworca w Gdyni jest Bio Piekarnia, która ma PYSZNIACKIE rzeczy. Trzeba dojść do miejskich pociągów, tam są pasy i siup przez pasy.
OdpowiedzUsuńPendolino da się kupić tanio dokładnie 30 dni przed datą podróży, ok. 1 w nocy, ale tylko przez krótki momencik, bo wiadomo.
UsuńBio Piekarnia w niedzielę o 18 była zamknięta niestety.
Gdy jechałam ostatnio w styczniu do Warszawy, bardzo żałowałam, że nie wybrałam strefy ciszy...
OdpowiedzUsuńrozmawiający dokoła ludzie, i to głośno, po prostu mnie męczyli gdy chciałam spędzić czas z książką.
No tak, bo sporo się pozmieniało. Mamy teraz do dyspozycji nowoczesne, bezprzedziałowe pociągi, a więc natężenie hałasu jest dużo wyższe niż normalnie. Ta duża przestrzeń ma swoje zalety, ale wady, jak widać, też.
UsuńHa ha ha powinni Ci zwrócić część pieniędzy za powrót. Też mi strefa ciszy.
OdpowiedzUsuńOd Iławy do Warszawy było cicho ;)
UsuńJuż myślałam, że to współpasażerowie zakłócali ciszę ;)
OdpowiedzUsuńTeż byłam zdziwiona takim obrotem spraw!
UsuńPomysł ze Strefą Ciszy fantastyczny! Szkoda, że to właśnie PKP popsuło wykonanie :D
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy to ta jedna konkretna ekipa była taka nadgorliwa, czy zdarza się to regularnie :)
Usuńnie wiedziaam, e jest w pociagach cos takiego jak strefa ciszy :)
OdpowiedzUsuńJest i mimo wszystko ją sobie chwalę ;)
UsuńW czwartek pierwszy raz miałam okazję podróżować pendolino (Iława-Gdańsk Główny i powrotny Gdańsk Wrzeszcz- Działdowo) i szczerze mówiąc zawiodłam się. Fakt faktem, że ani w jedną ani w drugą stronę nie wybrałam strefy ciszy ale zastanawia mnie za każdym razem dlaczego gdy ludzie rozmawiają przez telefon w pociągu to nie robią tego w taki sposób żeby nie przeszkadzać pozostałym pasażerom tylko wręcz krzyczą. W drodze powrotnej ja plus wszyscy, którym przypadła miejscówka akurat w tym wagonie wysłuchaliśmy historii dziewczyny, która przez telefon opowiadała swojej koleżance, że musi wrócić do domu, bo skończyły jej się pieniądze, dziewczyna którą niedawno zatrudnili jej rodzice w sklepie okazała się złodziejką, a jej chłopak (tej dziewczyny a nie złodziejki:P) uważa, że to jest bardzo zły pomysł, bo jak wróci do tej "zatęchłej dziury" to już nigdy się z niej nie uwolni... Tak więc tak :P
OdpowiedzUsuńNo to przejechałaś ten najbardziej "obgadany" odcinek ;)
UsuńA ludzie, gdy tylko przyłożą ucho do słuchawki, od razu zapominają, że istnieje jakieś społeczeństwo :)
Nawet nie wiedziałam, że jest coś takiego jak strefa ciszy :D
OdpowiedzUsuńJest i nawet bywa w niej cicho ;)))
Usuńhaha padłam, uwielbiam ironię :D
OdpowiedzUsuń:D
UsuńTrochę jeżdżę pociągami i niestety wrażenia mam mieszane...
OdpowiedzUsuńA mnie się prawie nigdy nie zdarza, dlatego potraktowałam tę podróż w kategorii przygody ;)
UsuńJakich to człowiek może się przydatnych rzeczy dowiedzieć - w pociągach jest strefa ciszy :D Ale pewnie nie wiedziałam tego, bo Pendolino nigdy nie jechałam i pewnie się to nie zmieni przez najbliższe kilka lat :D
OdpowiedzUsuńDa się kupić bilet za ok. 50 zł, oferta ważna dokładnie 30 dni przed planowaną podróżą, of 1 w nocy pewnie do... 1:02 ;)
UsuńOstatni raz podróżowałam pociągiem ok. 10 lat temu, ale zdecydowanie za krótki dystans (Warszawa - Łódź ;) - nawet nie wiedziałam, że taka strefa istnieje, ale gdybym faktycznie kupiła bilet na takową, to z tego co piszesz byłabym wściekła! PKP się nie popisało, aż strach pomyśleć, że w metrze wszystkie komunikaty mogłyby być wygłaszane on-line...
OdpowiedzUsuńStrefa Ciszy to tylko w Pendolino. Nic mi nie wiadomo o tym, żeby takie wagony istniały w innych Intercity czy ekspresach
UsuńRaczej nie wsiądę w pendolino bo chyba nie jedzie niestety przez Poznań ale ostatnio jechałam expresem i myślałam ze zamienię się w sopel lodu - takaklima
OdpowiedzUsuńAle mnie rozbawił ten bąk hahaha :D
OdpowiedzUsuńCisza w podróżowaniu komunikacją publiczną to dla mnie must have! W Japonii to zdaje się standard i dobry obyczaj. Chciałabym to w autobusach i tramwajach jeszcze. Ach pomarzyć można... Skoro nawet sami inicjatorzy akcji kładą przedsięwzięcie. Eeech.
OdpowiedzUsuńCzęsto jeżdżę z dzieckiem pendolino z Zabrza do Warszawy albo Gdyni. Dobrze,że są przedziały dla matek z dzieckiem. Szkoda, że jest ich tak mało...
OdpowiedzUsuńPKP, jak słyszę tą nazwę to mnie trzęsie, wracam do lat studenckich ;) PKP, czyli milion spółek, nic nie ogarniesz, przyjedzie kiedy chce a nie kiedy trzeba. PKP ma potencjał, ale nie umie go wykorzystać. Jak mam do wyboru pociąg i samochód, wybieram to drugie ;)
OdpowiedzUsuńTeraz będę się modlić, żeby w mojej SC nie było takich historii :D
OdpowiedzUsuńNormalne rozmowy czy inne naturalne zachowania jeszcze przeżyję. Ale gdy ktoś prawie krzyczy do telefonu i opowiada historię całego swojego życia lub ze swoim współtowarzyszem podróży całą drogę się śmieje czy co drugie słowo przeklina albo dziecko krzyczy i płacze, a rodzic w ogóle nie reaguje, to już mnie coś bierze. O albo dwie starsze kobiety, takie przekupki... :P A zdarza mi się często podróżować różnymi pociągami i trochę tych sytuacji już było. Pół biedy, jak jadę krótką trasę, gorzej, gdy muszę tego wysłuchiwać przez kilka godzin. A czasem zwyczajnie chcę odpocząć, zrelaksować się przed ciężkim dniem lub po, czy czasem się pouczyć (pamiętnie czasy, gdy miałam egzaminy). A potem wychodzę z pociągu z bólem głowy... Taka strefa ciszy to fajna sprawa, niestety nie zawsze da się jeździć pendolino, zwłaszcza jeśli zależy nam na konkretnej godzinie czy po prostu chcemy pojechać taniej. Ktoś powie, że jaki pociąg, taki komfort, ale czasem ludzie zwyczajnie mogliby trochę pomyśleć o innych.
OdpowiedzUsuń