Żeby go zdobyć, przez kilkadziesiąt minut jechałam nowojorskim metrem w okolice, które nie nadają się do zwiedzania, a po zmroku to i nawet spacerować bym się tam nie odważyła. Tarte Shape Tape Concealer – mocno kryjący, zastygający korektor. Gwiazda internetu, psia jego mać.
Nie wiem jak Wy, ale ja takich mocno kryjących, zastygających, a więc również ciężkich korektorów nie używam na co dzień, tylko na mniejsze i większe okazje. No, to sobie użyłam na tę największą. Spotkanie klasowe z ludźmi z podstawówki.
Zanim opowiem Wam tę historię, uczciwie muszę przyznać, że Shape Tape leży w szufladzie od ponad roku, a ja otworzyłam go kilkanaście tygodni po zakupie. To oznacza, że na pewno używam go dłużej niż przepisowe 6 miesięcy, o których wspomina producent, ale nie jest to jakieś wielkie przekroczenie. Właściwości pozostały te same: formuła, zapach, odcień – wszystko bez zmian. Skoro mamy to już wyjaśnione, czas na opowieść.
Spotkanie z ludźmi z podstawówki. Spontanicznie wymyślone kilka tygodni temu przez moją przyjaciółkę Gosię. Z niektórymi osobami miałam okazję widzieć się w ostatnich latach, ale byli też tacy, z którymi kontakt urwał się zaraz po odebraniu świadectwa. Wśród nich chłopiec, któremu poświęciłam wiele miejsca w moim pamiętniczku. Mam nadzieję, że rozumiecie powagę sytuacji.
Potem miał być clubbing dla chętnych, więc miałam dobry powód do zrobienia się na bóstwo. Wcisnęłam tyłek w spodnie z ekoskóry, założyłam szpilki, wysłałam gorącą prośbę do patrona ludzi z odciskami, by miał mnie w swej opiece i oczywiście zrobiłam makijaż. Najtrwalszy na świecie. Taki, żeby przetrwał do rana. Jaki inny korektor mógł mi w tym pomóc?
Zanim opowiem Wam tę historię, uczciwie muszę przyznać, że Shape Tape leży w szufladzie od ponad roku, a ja otworzyłam go kilkanaście tygodni po zakupie. To oznacza, że na pewno używam go dłużej niż przepisowe 6 miesięcy, o których wspomina producent, ale nie jest to jakieś wielkie przekroczenie. Właściwości pozostały te same: formuła, zapach, odcień – wszystko bez zmian. Skoro mamy to już wyjaśnione, czas na opowieść.
Spotkanie z ludźmi z podstawówki. Spontanicznie wymyślone kilka tygodni temu przez moją przyjaciółkę Gosię. Z niektórymi osobami miałam okazję widzieć się w ostatnich latach, ale byli też tacy, z którymi kontakt urwał się zaraz po odebraniu świadectwa. Wśród nich chłopiec, któremu poświęciłam wiele miejsca w moim pamiętniczku. Mam nadzieję, że rozumiecie powagę sytuacji.
Potem miał być clubbing dla chętnych, więc miałam dobry powód do zrobienia się na bóstwo. Wcisnęłam tyłek w spodnie z ekoskóry, założyłam szpilki, wysłałam gorącą prośbę do patrona ludzi z odciskami, by miał mnie w swej opiece i oczywiście zrobiłam makijaż. Najtrwalszy na świecie. Taki, żeby przetrwał do rana. Jaki inny korektor mógł mi w tym pomóc?
Odpowiedź brzmi: KAŻDY inny. Naprawdę każdy. Warto zaznaczyć, że wykazałam się wielką odwagą poczciwego idioty, bo przy wcześniejszych próbach Shape Tape nie zachwycił mnie jakoś szczególnie: owszem, świetnie kryje, najlepiej ze wszystkich, które sobie przypominam, ale pod okiem wygląda od początku ciężko, a w sztucznym świetle podkreśla tylko wrażenie suchości. Aplikowałam go za pomocą zwilżonej minigąbki BB, która pięknie wpracowała ciężką formułę i bez trudu ukryła cienie pod oczami. Potem szybko zagruntowałam skórę pudrem. Całość wyglądała naprawdę porządnie, co uśpiło moją czujność. Cieszę się, że w tym wszystkim nie uległam pierwotnej szalonej myśli i nie dołożyłam do Shape Tape'a podstawowej wersji podkładu Double Wear, bo o 4 nad ranem prawdopodobnie tynk odpadałby mi z twarzy, a tak... zebrał się t y l k o pod oczami.
No właśnie. Impreza była świetna, bawiłam się przednio, śmiałam tak często, że pod koniec bolała mnie szczęka, ale kiedy spojrzałam nad ranem w łazienkowe lustro, mało nie zemdlałam. Powiedzieć, że korektor zebrał się w zmarszczkach, to jakby przyznać, że II wojna światowa była drobnym międzynarodowym nieporozumieniem. Pod oczami z kilku metrów widać było gigantyczne zmarszczki, których nawet moja 82-letnia babcia nie ma w takim zaawansowaniu. Wyglądałam kosz-mar-nie. Niestety, nie miałam się jak pocieszać, że ciemno, że nikt nie widział, że wszystko w porządku, Agato, bo w środku nocy kolegów złapała imprezowa gastrofaza i trafiliśmy do doskonale oświetlonego KFC.
Wielkie dzięki, Shape Tape. Fajnie, że można na ciebie liczyć.
No właśnie. Impreza była świetna, bawiłam się przednio, śmiałam tak często, że pod koniec bolała mnie szczęka, ale kiedy spojrzałam nad ranem w łazienkowe lustro, mało nie zemdlałam. Powiedzieć, że korektor zebrał się w zmarszczkach, to jakby przyznać, że II wojna światowa była drobnym międzynarodowym nieporozumieniem. Pod oczami z kilku metrów widać było gigantyczne zmarszczki, których nawet moja 82-letnia babcia nie ma w takim zaawansowaniu. Wyglądałam kosz-mar-nie. Niestety, nie miałam się jak pocieszać, że ciemno, że nikt nie widział, że wszystko w porządku, Agato, bo w środku nocy kolegów złapała imprezowa gastrofaza i trafiliśmy do doskonale oświetlonego KFC.
Wielkie dzięki, Shape Tape. Fajnie, że można na ciebie liczyć.
Co mogę powiedzieć o jego właściwościach? Aplikator ma ogromny, ale to już widzicie. Nie ma to zbyt dużego sensu, nie sprzyja precyzji, w dodatku łatwo o nałożenie pod okiem połowy opakowania, co jest absolutnie niepożądane, skoro nawet wklepanie niewielkiej ilości gąbką może doprowadzić do wizerunkowej tragedii.
Odcień Light Neutral nie jest specjalnie jasny, ale za to – zgodnie z nazwą – nie wybijają się ani różowe, ani żółte podtony. Jak możecie zobaczyć na dolnej fotce, korektor wyraźnie ciemnieje. Dzieje się to w kilka chwil po aplikacji, więc w razie czego można się szybko ratować.
Szczerze mówiąc, nie wiem, skąd tyle miłości do niego na YT i blogach. To nie pierwszy tak kryjący produkt w historii makijażu, i z pewnością nie ostatni. Jest gęsty, ciężki, nie wyobrażam go sobie w codziennym make-upie. Na jego usprawiedliwienie mam tyle, że przy pierwszej wizycie w łazience tamtego słynnego wieczoru, wszystko wyglądało w porządku, więc moje tygrysie pasy pod oczami musiały powstać później, po odpowiedniej dawce śmiechu. Wyobrażam sobie, że użyty w minimalnej ilości, na krótszy czas i na młodszej skórze może się podobać, ale moim zdaniem i tak nie jest wart takich pieniędzy (w Polsce internetowo można go kupić za ok. 170 zł!). Owszem, pojemność ma dużą – aż 10 ml, ale i tak niemożliwą do zużycia w ciągu przepisowych 6 miesięcy od otwarcia.
Nie wiem, może na całonocną stypę byłby doskonały, ale na pewno nie na pozytywne spotkanie, na którym ludzie intensywnie się śmieją. Po raz kolejny przekonałam się, że pierwsze wrażenie często bywa tym właściwym. Niestety, do dziś nie rozumiem, co mi strzeliło do głowy, że przy tak ważnej okazji sięgnęłam po korektor, do którego od początku nie żywiłam głębszych, pozytywnych uczuć. Nie róbcie jak Agata.
Ile: 10 ml
Cena: 121 zł w sklepie online Tarte (+ koszty wysyłki), w polskim internecie ok. 170 zł
Dostępność: na szczęście słaba, sprzedaż internetowa.
Na Wizażu w KWC znajdziecie jego INCI: klik.
Odcień Light Neutral nie jest specjalnie jasny, ale za to – zgodnie z nazwą – nie wybijają się ani różowe, ani żółte podtony. Jak możecie zobaczyć na dolnej fotce, korektor wyraźnie ciemnieje. Dzieje się to w kilka chwil po aplikacji, więc w razie czego można się szybko ratować.
Szczerze mówiąc, nie wiem, skąd tyle miłości do niego na YT i blogach. To nie pierwszy tak kryjący produkt w historii makijażu, i z pewnością nie ostatni. Jest gęsty, ciężki, nie wyobrażam go sobie w codziennym make-upie. Na jego usprawiedliwienie mam tyle, że przy pierwszej wizycie w łazience tamtego słynnego wieczoru, wszystko wyglądało w porządku, więc moje tygrysie pasy pod oczami musiały powstać później, po odpowiedniej dawce śmiechu. Wyobrażam sobie, że użyty w minimalnej ilości, na krótszy czas i na młodszej skórze może się podobać, ale moim zdaniem i tak nie jest wart takich pieniędzy (w Polsce internetowo można go kupić za ok. 170 zł!). Owszem, pojemność ma dużą – aż 10 ml, ale i tak niemożliwą do zużycia w ciągu przepisowych 6 miesięcy od otwarcia.
Nie wiem, może na całonocną stypę byłby doskonały, ale na pewno nie na pozytywne spotkanie, na którym ludzie intensywnie się śmieją. Po raz kolejny przekonałam się, że pierwsze wrażenie często bywa tym właściwym. Niestety, do dziś nie rozumiem, co mi strzeliło do głowy, że przy tak ważnej okazji sięgnęłam po korektor, do którego od początku nie żywiłam głębszych, pozytywnych uczuć. Nie róbcie jak Agata.
Ile: 10 ml
Cena: 121 zł w sklepie online Tarte (+ koszty wysyłki), w polskim internecie ok. 170 zł
Dostępność: na szczęście słaba, sprzedaż internetowa.
Na Wizażu w KWC znajdziecie jego INCI: klik.
Ha ha ha ale wtopa. I skąd ta miłość w internetach? Ja mam tak z pewnym popularnym pudrem, który wszyscy kochają, tylko nie ja :-)
OdpowiedzUsuńzgaduję... Laura Mercier?
UsuńHmmmm u mnie utrzymywał się świetnie, a jego atutem była też możliwość stosowania na wypryski, a w tym zakresie nie sprawdza się u mnie prawie nic poza korektorem mineralnym ;) Ale niestety ta suchość jest mocna i tu muszę przyznać rację - dodaje lat zamiast świeżości :(
OdpowiedzUsuńAle jeszcze tylko pocieszę, że jego "zamiennik" z MUR jest milion razy gorszy. Przy nim Tarte to ideał. Badum tsss :D
UsuńA tak, pamiętam jak o tym pisałaś!
UsuńZrobiłam kilka podejść do niego i byłam przerażona po kilku godzinach kiedy zobaczyłam siebie w lustrze, dodam że sztuczne światło było bezlitosne ale dzienne także... To nie jest korektor dla mnie i pożegnałam go bardzo szybko jak też zastygające formuły w ogóle. Mam też inne podejście do makijażu niż insta-jutubowe gwiazdy, więc nawet korektora nie nakładam w takich ilościach jak one, a mimo wszystko Tarte pokazał się z każdej możliwie złej strony :(
OdpowiedzUsuńJa jeszcze zostawiam pole do popisu zastygającym formułom, ale powiem Ci, że po tym, co mnie spotkało, przestałam wierzyć, że wszystkim tym youtuberkom, które najpierw kładą tonę takiego korektora, a potem na to tonę pudru, pięknie się to przez cały dzień utrzymuje.
UsuńA do Tarte na pewno już nie wrócę. Brrrrrr.
mam go na chciejliscie, ale póki co musze rozeznac się w tym co mam :) ciężko znależć jakis dobry korektor dla mnie;)
OdpowiedzUsuńTyle czasu miałam na niego ochotę, ale wygrał zapas, który muszę zredukować :P A w tym czasie coraz częściej czytam, takie właśnie wrażenia na jego temat :P
OdpowiedzUsuńTaki klajmaks opisałaś, ale nic na temat jak sobie poradziłaś po odkryciu? Czuję niedosyt. Ja bym spanikowała i uciekła.
OdpowiedzUsuńByła 4 rano, wsiadłam do taksówki i tyle mnie widzieli ;)
UsuńTo ja tylko nieśmiało powiem, że uwielbiam ten korektor ;).
OdpowiedzUsuńWedług mnie nie jest ciężki, ale być może tak go oceniłam, ponieważ za każdym razem nakładałam go na treściwy krem pod oczy. Poza tym w ogóle nie podkreślał moich zmarszczek.
Mi przez kilka pierwszych godzin też nie podkreślał :D :D :D
UsuńPłaczę! Płaczę ! a co na to kolega z pamietniczka? zauważył już wtedy ten gruz znaczy tynk?:D
OdpowiedzUsuńNic nie powiedział, więc są dwie możliwości: a) jest bardzo taktowny, b) uznał, że jednak nie wszyscy dobrze się starzeją :D
UsuńA tyle zachwytów w Internetach :o Ja osobiście mam chętkę go przetestować sama na sobie, może za jakieś 2 miesiące sobie go sprawię :)
OdpowiedzUsuńJa się na niego napaliłam jak szczerbaty na suchary, dzik na szyszkę i łysy na grzebień razem wzięci a u mnie spisał się zupełnie przeciętnie... Teraz leży niekochany a ja stosuję sobie ten z Colourpop i bardzo się lubimy :)
OdpowiedzUsuńHaha, też trochę byłam jak ten szczerbaty z dzikiem ;)
UsuńMnie rowniez ostudzily opinie dziewczyn, ltore pisza prawde, owszem ciagle gdzies tam z tylu glowy mam pociag do niego, ale jestes kolejna osoba dzieki ktorej ten pociag odjezdza hihihi ;)
OdpowiedzUsuńTeraz kupiłam Nablę. Ciekawe, jak się sprawdzi!
Usuńja się pytam JAK youtubowe guru nakładają pod oko pół opakowania tego kosmetyku ? i twierdzą, że wyglądają dobrze, a z nim nic się nie dzieje?
OdpowiedzUsuńprzykro mi Agato, że miałaś takie wkurzające doświadczenie... :*
A wiesz, że to dzięki nim tak trochę śmielej napaćkałam go pod okiem? :D
UsuńAle na pewno nie tyle, ile one...
Straszna przygoda �� Też go nie cenię i leży zakurzony w szufladzie, chociaż nawet nie wygląda źle, po prostu inne wyglądają lepiej. Ja zntych zużywających minimalne ilości korektora, więc wystarczają mi dosłownie dwie malutkie kropeczki, co czyni go niezużywalnym, nawet w perspektywie kilku lat. A miałaś dobry Age Rewind pod ręką... Z lekkich i nie robiących tynkogruzu po okiem polecam Becca Aqua Luminous, aczkolwiek on nie ma takiego spektakularnego krycia.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, miałam Age Rewind i do dziś żałuję, że postawiłam na cieniasa z NY!
UsuńO Becce nic nie wiem, ale chętnie się zapoznam, zazwyczaj tynk nie jest mi potrzebny :)
uuuuu nie dość, że cena mega wysoka to jeszcze wysusza okolice oczu, kompletnie by się nie sprawdził u mnie bo mam suchą skórę :P no i to podkreślanie zmarszczek, wystarczą mi te co mam i nie chcę żeby je było widać w aż tak ekstremalnej formie :P
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że czaiłam się na niego od jakiegoś czasu, ale dzięki Tobie... przestałam. Hehe, 150 zł w portfelu więcej. Kupuję obaga.
OdpowiedzUsuńJa i moje beznadziejne eksperymenty polecamy się!
UsuńJa i bez korektora mam zmary jak rów mariański, gdy się śmieję, więc pewnie po Tarcie byłby dramat... Współczuję i rozumiem powagę sytuacji ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że liczy się wnętrze :D
UsuńJejku, jestem w wielkim szoku, bo pierwszy raz widzę taką opinię na temat tego korektora. Wcześniej spotykałam się tylko z jego zachwalaniem! Przyznam, że aż odechciało mi się go kupować haha :D
OdpowiedzUsuńhttp://the-fight-for-a-dream.blogspot.com
O jak Ci bardzo współczuje :( Ale się złożyło, bo akurat dziś go uzyłam, ale dosłownie odrobinkę i czekam jak będzie wyglądał dalej w miarę upływającego dnia.
OdpowiedzUsuńOdrobinka na kilka godzin pewnie dała radę. Nie byłaś jak Agata.
Usuń