W ramach WSPN poddałam stopy intensywnemu tuningowi – cotygodniowe peelingi (polecam do tego celu peeling marki Scholl, o którym pisałam TU), jazda pumeksem na mokro pod prysznicem i w miarę regularne kremowanie na noc. Z kremami do stóp, które miałam na stanie, był ten problem, że wszystkie były obrzydliwie tłuste, słabo się wchłaniały (raczej wcierały w prześcieradło) i kiedy mój kilkukilogramowy ciężarek postanowił się rozpłakać zaraz po tym, jak poszłam spać, pędziłam mu na ratunek, wykonując efektowne ślizgi po parkiecie. Nie muszę chyba mówić, jaki widok zastawałam o poranku... (nie, nie umiem spać w skarpetach, szczególnie latem). Od razu mogę powiedzieć, że – w przeciwieństwie do peelingu – kremy do stóp Scholla są beznadziejne. Krem nawilżający Neutrogeny działał nieźle, ale też był masakrycznie tłusty i za nic nie chciał się wchłaniać. Najważniejsze jednak było to, że stopy się naprawiły – nie wyglądały już jak podeszwy słonia i powoli przypominały moje stare, dobre odnóża. Co wtedy zrobiła Agata? Wiadomo – przestała się nimi zajmować, w końcu pozostałe elementy wieczornej pielęgnacji zajmują tyle czasu, że każda jego oszczędność jest pożądana. Kończąc mój wywód, powiem tylko, że znów zaczęła się równia pochyła i tak, nieco przypadkiem, trafił do mnie Acerin Intensive. Wiem, wiem, urzekła Was moja historia.
Wybaczcie nieco uświnioną tubę, nie dała się łatwo doczyścić, no i bez przesady – to tylko tuba z kremem do stóp, a nie żaden Święty Graal. |
Acerin Intensive pachnie dość tradycyjnie jak na ten segment kosmetyczny – cytrynowo, co daje przyjemne uczucie odświeżenia. Zawiera witaminy A i E, prowitaminę B5 (czyli d-pantenol), a także olejek z kiełków pszenicy – ten zestaw ma regenerować i przyspieszać gojenie pęknięć skórnych. Do tego producent dołożył aloes i alantoinę, łagodzące szorstkość i podrażnienia i podnoszące odporność na pękanie. Specjalistą od spraw nawilżenia jest tutaj tajemniczy czynnik nawilżający NMF, który według wujka Google jest miksturą składającą się z mocznika, aminokwasów, soli kwasu mlekowego i pyrolidonowego kwasu karboksylowego. Na deser mamy ochronny wosk pszczeli, którego bałam się najbardziej (a konkretnie jego tłustości), ale na szczęście krem jest niespotykanie lekki jak na specyfik do stóp, wchłania się pięknie i nie pozostawia tłustej warstwy. Spokojnie można go wmasować w ciągu dnia, poczekać parę minut, a potem zasuwać gołymi stopami po podłodze. I – jak już mówiłam – działa, przynajmniej u mnie. Pozbywam się szorstkości i suchych zadziorków, podeszwy są wyraźnie wygładzone i nawilżone. Nie jest to efekt długotrwały, ale nie oczekuję tego – jeśli chcę mieć gładkie stopy, to po prostu je smaruję codziennie i takie są. Cała filozofia. Nie daje rady tylko mocno stwardniałej skórze na dużych palcach, ale one są tak oporne, że jeszcze nic na nie dobrze nie zadziałało w ciągu kilkunastu ostatnich tygodni.
Acerin w każdym razie polecam, to naprawdę przyjemny, lekki i nietłusty krem do stóp. Oczywiście dam znać, jeśli znajdę coś lepszego :).
Plusy:
– wygładzanie i nawilżanie,
– nietłusta formuła.
Minusy:
– słaba dostępność (czytaj: w drogeriach nie rzuca się w oczy, trzeba szukać w aptekach).
Pojemność: 75 ml
Cena: ja kupiłam go w iaptece na Allegro za 7,90 zł + wysyłka, ale widzę, że w aptekach online cena waha się w granicach 10–14 zł.
Ocena: 6/6
*no dobra, tak naprawdę nie mam takiego zdjęcia, bo kto chciałby fotografować beznadziejne stopy?
Wcale nie latwo o naprawde dobry krem do stop, z ktorego jest sie w 100% zadowolonym...
OdpowiedzUsuńJa rowniez nie bylam zadowolona z Scholla, natomiast Neutrogene wspominam calkiem dobrze :)
Pozdrawiam!
Scholl się strasznie zepsuł ostatnimi czasy...z naprawdę dobrych kremów (np. tego dla pękających pięt - który kilkakrotnie reanimował moje również buszmeńskie stopy) teraz ostały się jakieś śmieszne mazidła nie robiące wogóle nic.
OdpowiedzUsuńKupię ten krem - kiedyś miałam też jakiś apteczny - był dobry nawet bardzo dobry ale teraz za chiny nie mogę sobie przypomnieć co to było..ale coś się w łepetynie ożywiło na nazwę Acerin - może to to było?:D
Ja widziałam ten krem w mojej Naturze :)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się nieźle, wizualizując sobie Twój bieg do latorośli po nasmarowaniu stóp! ^^