Opisanie tego kosmetyku wymaga wyznania mu miłości. Tak, to opowieść o tym, jak zakochałam się w wielkim słoju zielonego proszku. Masko algowa, ma najdroższa, niejedyna, o tobie będzie dziś.
Bielenda ma w ofercie różne rodzaje masek algowych: chłodzącą z rutyną i witaminą C, cytrusową, witaminową, żurawinową, z glinką ghassoul, z koloidalnym złotem, z czerwonym winem, ze spiruliną, z kozim mlekiem, z proteinami mleka, z arbuzem, perłą, placentą... Jest wersja wybielająca i diamentowa, jest też specjalna na zmarszczki mimiczne, a nawet liftingująca i normalizująca (to dwie różne) dla mężczyzn! Ufff, sporo tego. I co? I mam ochotę wypróbować je wszystkie. Poza tym mężczyźni mają lepiej, bo te niemęskie są dla wszystkich (czyli dla mężczyzn również), a męskie same wskazują, kto ma nimi obdarzać swą cerę. Co za świat. Przejdźmy dalej.
Wersja, którą wybrałam poniekąd losowo (bo każda obiecuje jakiś fantastyczny efekt, doprawdy trudno się zdecydować, w jaki sposób mam być piękna), jest z aloesem i producent przeznaczył ją dla każdego rodzaju cery wymagającego regeneracji. Słowo szeroko pojęte, ale Bielendzie chodziło przede wszystkim o pomoc cerze trądzikowej lub w jakikolwiek inny sposób problematycznej.
Nieco pitu-pierdu od producenta: „wzmacnia system odpornościowy skóry, zwiększa napięcie i elastyczność, wyraźny efekt liftingujący, łagodzi stany zapalne, wspomaga leczenie skór łojotokowych i trądzikowych, długotrwale nawilża, rewitalizuje zmęczoną i szarą cerę, czyni skórę rozświetloną, gładką i aksamitną”. Dobra, bez żartów i bez przesady. Przecież to marketingowe bujdy. Czy to możliwe, żeby były prawdziwe? Tak... całkiem serio-serio?
Algi poznałam już wcześniej dzięki Organique. Moja chyba-ulubiona polska firma również ma w ofercie kilka rodzajów masek z algami, ale obawiam się, że cenowo wychodzą nieporównywalnie drożej (ok. 20 zł za 30 g, podczas gdy 190 g alg z Bielendy kupicie za 45 zł). Testowałam wersję żurawinową i byłam bardzo zadowolona, chociaż czytałam opinie, że może wysypywać. U mnie nic takiego się nie wydarzyło, podobnie Bielendowe algi z aloesem pozostały dla mojej cery li i jedynie źródłem wielkiej rozkoszy. To 190-gramowe opakowanie ma starczyć na 10 zabiegów. Nie liczę, ale zapewne tak właśnie jest, bo 30 gramów maseczki z Organique rozpracowujemy w dwóch turach. Skład aloesowej Bielendy macie poniżej, rzut okiem na jasnozielony proszek, w którym ukryła się niezwykle przydatna miarka – powyżej, a teraz przejdźmy do zachwytów.
Wyobraźcie sobie, że marketingowe bujdy są – jak na bujdy i niebujdy – wyjątkowo zgodne z rzeczywistością. Maski algowe czynią czary, a wersja aloesowa czyni czary zaiste niedyskretnie. No nie da się nie zauważyć dobroczynnego wpływu tego proszku na cerę, która dotychczas miała ze sobą problem. Uwielbiam maski algowe za to, że po wymieszaniu z wodą otrzymujemy gluta, który – po wymuszonej przez instrukcję rychłej aplikacji – zastyga na twarzy, a po zabiegu musimy z siebie zdjąć coś, co jest najzwyklejszą w świecie maską Fantomasa. Zabawa przednia. Od kiedy uraczyłam mą facjatę maską algową z aloesem, zaczęłam uwielbiać maski algowe za ich ogólną niesamowitość. Bo wiecie, ta na przykład nawilża do nieprzyzwoitości. I cudownie chłodzi w trakcie, dzięki czemu ma działanie uspokajające. Łagodzi stany zapalne, gasi rumieńce, rozjaśnia cerę (choć nie jest to chyba efekt trwały), napina i ożywia ją tajemnymi mocami. Po pożegnaniu looku Fantomasa skóra jest gładka, chłodna i tak nawilżona, że aż przemoczona niczym kwiatowe rabatki po wielkiej ulewie. Zaprawdę trudno w to wszystko uwierzyć, ale tak jest. Przynajmniej u mnie. Moc alg jest ze mną!
Jedynym minusem, jaki dostrzegam, jest ograniczona dostępność masek Bielendy, ale w sumie – czy w czasach, gdy przez co najmniej pół dnia macie nosy przyklejone do monitorów nurzających się w wi-fi, to naprawdę jakiś wielki problem?
Pojemność: 190 g
Cena: ok. 45 zł
Ocena: 6/6
Dostępność: drogerie internetowe, sklepy z kosmetyką profesjonalną
IDĘ KŁAŚĆ NA TĘ GĘBĘ OGORZAŁĄ W TEJ SEKUNDZIE
OdpowiedzUsuńkładź, leniwcu przebrzydły.
UsuńPo pierwsze: w nocy się śpi.
UsuńPo drugie: rozwaliły mnie te algi. Chcę się nimi owijać codziennie.
Też poczułam natchnienie do wysmarowania twarzy jakąś paćką! :D
UsuńM., o ile pamiętam, wrzuciłam Ci do paczki próbkę alg z Bielendy :D
UsuńOpis maski brzmi bardzo zachęcająco i z przyjemnością przetestuję.
OdpowiedzUsuńMuszę to napisać : świetnie piszesz ! Każdy nowy post otwieram z uśmiechem i wiem, że nie zniknie :)
Lekkie pióro, cudowne poczucie humoru- super :)
Pozdrawiam !
Iwona
Iwono, bardzo bardzo Ci dziękuję za te słowa! mimo maski algowej znowu się zarumieniłam ;)
UsuńMaski algowe Bielendy chodzą za mną od dłuższego czasu. Mam na liście kilka wariantów, ale jak sama zauważyłaś jest ich taki ogrom, że wybór trudny:) Skoro jednak tak chwalisz, to już nie będę się na razie organikowymi zapychać, tylko zamówię taki słój, a co!
OdpowiedzUsuńzamów, zamów, naprawdę nie wyobrażam sobie, że mógłby Cię nie zadowolić :)
UsuńMiałam maskę algową z Ziaji i jakoś szału nie było, ale jak mówisz, że Bielenda fajna... mus spróbować :D
OdpowiedzUsuńspróbuj, Ziai nie znam, ale wiem, że Bielenda działa cudownie!
UsuńA ja nie znoszę mask algowych a właściwie ich aplikacji... Fuj!
OdpowiedzUsuńja też najbardziej lubię sheet masks, ale staram się znaleźć w tych fantomasach coś radosnego, żeby się nie zniechęcać do nakładania :)
Usuńmiałam taką maskę tylko żurawinową:) trochę z tym kłopotu, ale efekty niezłe;)
OdpowiedzUsuńtylko niezłe? ojej, to źle! :)
Usuńpowiem Ci, że podobają mi się efekty, jakie ta maska dała na mojej skórze (zgaszenie tego przebrzydłego rumienia przede wszystkim), ale algi Organiqie działają jednak u mnie lepiej i mocniej chłodzą. ja lubię chłodzenie na buzi :)
OdpowiedzUsuńciekawe, jakby Cię schłodziła chłodząca Bielenda hehehe
Usuńbardzo ciekawe. słyszałam, że mocno mrrrrozi :)
UsuńJa właśnie muszę dorwać swoją maskię z Organique, ale tą mnie zainteresowałaś :)
OdpowiedzUsuńa którą masz wersję?
UsuńUwielbiam maski algowe sa rewelacyjne jedna mam i uwielbiam jej używać
OdpowiedzUsuńnie dziwię się, że uwielbiasz, algi naprawdę są doskonałe :)
UsuńWydaje mi się, że teraz profesjonalne kosmetyki a przynajmniej ich część pojawiła się w Hebe ;) Rozejrzę się, więc tam za tymi maskami :)
OdpowiedzUsuńoooooo, a jutro -40% na Catrice w Hebe, może czas odwiedzić ten przybytek rozpusty? ;)
UsuńLubię algi z Bielendy choć ich cena jest trochę wygórowana ;/
OdpowiedzUsuńale w porównaniu z Organique wychodzi o wiele taniej!
UsuńBardzo polubiłam algi z Organique i Norel, po Bielendę też na pewno sięgnę. Nic nie działa na moją skórę tak dobrze jak taka gumowa maska :D
OdpowiedzUsuńw takim razie witaj w klubie urzeczonych :D
UsuńCiekawe algi, ale drogie...
OdpowiedzUsuńw porównaniu z Organique Bielenda wypada naprawdę niedrogo!
Usuńciekawie się jawi ta maska i skład (na tyle na ile znam temat) też:) - jak nie zapomnę rozejrzę się za nią w Pl...
OdpowiedzUsuńorganique wielbię, odbiło mi na punkcie ich kosmetyków, kule.. kule są przecudowne... i ta atmosfera, jak robię zakupy:D
pozdrawiam ciepło
:)
też kocham Organique miłością niezmiennie wielką, jedynie żałuję, że te ich masła do ciała na wagę są takie tłuste, bo zapachy obłędne, forma podania również, a jednak - samo shea to zbyt wiele dla mojej skóry. kul do kąpieli niestety nie używam, bo pod prysznicem są mało przydatne, a do stóp to już zbytek ;)
UsuńAlgi poznałam dzięki Organique. Bardzo lubię wersję z papają.
OdpowiedzUsuńWspomnianej przez Ciebie z żurawiną nie miałam. Jeszcze.
O tych z Bielendy tylko czytałam - wszystko bardzo pozytywne.
wersja z papają jest na mojej wishliście, i na nią przyjdzie czas :)
UsuńKocham profesjonalne produkty Bielendy! Od lat! Tez używam ich maseczek o pewnie. Idealnego pojawia sie u mnie na blogasku, pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńmiło Cię tu widzieć, Dolly :) ja od niedawna mam do czynienia z profesjonalną odsłoną Bielendy, ale algi bardzo mnie zachęciły i już mam w zapasach m.in. krem matujący.
UsuńPodczas studiówm maski algowe Bielendy często gosciły na mej twarzy i faktycznie mają moc ;)
OdpowiedzUsuńw ogóle algi mają moc! :)
Usuńszczerze mówiąc nie próbowałam jeszcze maske algowych :) pare czeka w szafce na użycie i wprost nie mogę się doczekać! Bielenda ma ogromny wybór, przeglądałąm ich oferte nie raz i kusi mnie przeogromnie ta z arbuzem jak i z cytrusami, jak zużyje zapsy pewnie ulegne, lecz jak narzie cały czas nie mam pojęcia, której :)
OdpowiedzUsuńo, arbuz też mnie zainteresował, każda jego odsłona w kosmetykach wydaje mi się kusząca :)
Usuńzastanawiam się nad jakąś maską algową :) te profesjonalne produkty Bielendy bardzo mnie kuszą i muszę się w końcu zmobilizować i zamówić :)
OdpowiedzUsuńInes, działaj, te algi są naprawdę warte każdej złotówki!
UsuńJeśli tak fajnie działa to jest to kosmetyk wart swojej ceny :)
OdpowiedzUsuńoo chyba trzeba wypróbować, uwielbiam takie paćki, które przynoszą jakieś efekty :D pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń