Taka byłam dumna z naszej Sephory, że wreszcie wprowadziła ślicznego, luksusowego Hourglassa do Polski. Coraz bliżej Zachodu, w końcu będzie swobodny dostęp! – sikałam z radości, jakbym co najmniej urodziła tę polską Sephorę siłami natury i własnymi rękami sprowadziła do jej asortymentu te drogie, pięknie wyglądające zabawki. Z pewnością warto się nad sobą zastanowić, a przy okazji również nad tym, po co mi ten cały Hourglass na polskiej ziemi.
Wiadomo, mam dobry powód do zrobienia recenzji dwóch kosmetyków, które z podobną euforią wiozłam do Polski przez Atlantyk. Kosztowały dużo dolarów i miałam wobec nich równie duże oczekiwania. Minął ponad rok i co? I leżą. Po jeden sięgam od czasu do czasu, nawet bywam zadowolona, ale drugi zasilił tyły szuflady. Ajć, jak mawia mój sześcioletni syn.
Tym niekochanym jest znany (i swego czasu szeroko omawiany na blogach i zagranicznym YouTubie) podkład w sztyfcie o, jakże łatwej do zapamiętania, nazwie Vanish Seamless Finish Foundation Stick.
Tym niekochanym jest znany (i swego czasu szeroko omawiany na blogach i zagranicznym YouTubie) podkład w sztyfcie o, jakże łatwej do zapamiętania, nazwie Vanish Seamless Finish Foundation Stick.
Wybranie odpowiedniego odcienia było jednym z najbardziej doniosłych momentów mojej nowojorskiej wyprawy. Przysięgam, stanęłam przed szafą Hourglass, jak przed Panoramą Racławicką co najmniej i dobierałam odpowiedni kolor chyba z godzinę. Wybór był spory (aż 30 odcieni w gamie), w sztucznym świetle łatwo było wysnuć niewłaściwe wnioski, w końcu poprosiłam o pomoc konsultantkę, która z absolutną pewnością wybrała dla mnie jasny, ani trochę żółty Alabaster.
Na zdjęciu poniżej wydaje się w miarę neutralny, ale ja widzę na żywo, że kolor niebezpiecznie zmierza w kierunku różowych podtonów. Sprawdziłam opis na sephora.com: fair, cool undertone. Ideał do mojej żółtawej szyi. Dzięki za podpowiedź, warto pytać.
Ciężkie, eleganckie opakowanie zamykane na klik robi świetne wrażenie. A co z zawartością?
W kontakcie ze skórą podkład topi się jak masło, a roztarty na nadgarstku prezentuje bardzo sensowny poziom krycia. Na twarzy zaczynają się problemy: aplikowany gąbką gubi pigment i nawet trzy warstwy nie dają mi satysfakcjonującego krycia; pędzlem typu flat top (u mnie: świetnej jakości Lovenue) jest lepiej, ale i tu do pełnego krycia trochę brakuje.
Niestety, według mojej mieszanej cery ten podkład jest do bani. Mam wrażenie, że w ogóle nie chce się w nią wtopić, nie wnika w strukturę. Jest widoczny i wyczuwalny na skórze, ciężki, a przy aplikacji większej ilości zaczyna brzydko włazić w pory i zwyczajnie postarzać. Żeby cera wyglądała dobrze, trzeba nałożyć go niewiele (w moim przypadku taka ilość nie jest w stanie przykryć zaczerwienień) i bardzo się namachać – o wiele łatwiej pracuje się z tradycyjnym fluidem lub sypkimi minerałami. Trójkątny sztyft miał łatwo wchodzić w trudne miejsca – m.in. koło skrzydełek nosa, ale nie zauważyłam wielkiej pomocy, bo jest szeroki i nieprecyzyjny.
Próbowałam go stosować zarówno z bazą Hourglass Veil Mineral Primer, jak i ze standardową pielęgnacją (w tym z kremem z filtrem). Baza daje matowe, pudrowe wykończenie i na niej podkład dłużej się trzyma, za to przy bardziej nawilżających kosmetykach trwałość wypada naprawdę nędznie – mój nos prezentuje pełen błysk już w 2–3 godziny po aplikacji, potem wyświecają się po kolei: broda, czoło i policzki.
Aha, jeszcze jeden istotny fakt: Vanish Seamless Finish Foundation kompletnie nie dogaduje się z innymi kosmetykami. Kiedy chciałam przyciemnić zbyt jasny odcień jednym ze sprawdzonych pudrów brązujących, powstały nieestetyczne plamy. Podobnie było z prasowanym różem. Przy ostatnim podejściu musiałam zmyć makijaż przed odebraniem Tomasza z zerówki, bo było mi wstyd wychodzić do ludzi. Dawno nie byłam tak bardzo rozczarowana podkładem, a mój ból dupy pogłębia fakt, że zapłaciłam za niego 46 $ plus podatek, czyli ok. 200 złotych. W Polsce kosztuje 219 zł. Gdybym miała oceniać go w ciemno, nie dałabym za niego nawet dwóch dych.
Po aplikacji gąbką wyglądał w miarę naturalnie, ale krycie było mizerne (oczywiście pomińcie niedopasowany odcień – Alabaster kupowałam pod koniec kwietnia, kiedy nie byłam ani trochę opalona i dziś zupełnie mi ten kolor nie pasuje). Przy próbie zbudowania krycia od początku wszystko prezentuje się fatalnie.
Poniżej Vanish Seamless zaaplikowany flat topem (innego dnia, więc zupełnie inne światło). Na fotce po prawej po delikatnym przejechaniu palcem po twarzy. Na kokosowej bazie Marca Jacobsa w ogóle się nie trzyma i migruje po twarzy nawet po 20 minutach od aplikacji. A to, jak leży na skórze, możecie ocenić na podstawie zdjęć:
Darowałam sobie fotki po kilku godzinach. Wszyscy wiemy, jak wygląda twarz, która świeci się w całości. Niezła kaszana, co?
W moim przypadku Vanish Seamless Finish Foundation Stick okazał się absolutną wtopą i na pewno nikomu go nie polecę.
Ile: 7 g
Cena: 219 zł
Dostępność: Sephora online
Dostępność: Sephora online
Jestem z tych osób, które w ogóle nie widzą sensu w produkowaniu podkładów w sztyfcie, więc efekt końcowy jakoś mnie nie zaskakuje ;)
OdpowiedzUsuńOj no, ten miał być super :D
UsuńNieprędko sięgnę po kolejny sztyft...
dokładnie to samo sądzę o tym podkładzie, najgorzej wydane 46$+tax buuuu
OdpowiedzUsuńOj, to współczuję wtopy!
UsuńMnie delikatnie poraziły polskie ceny marki Hourglass. Może kiedyś się skuszę jak będzie dobre promo :-)
OdpowiedzUsuńDziwię się, że u nas wypadło jeszcze minimalnie drożej niż w Stanach po doliczeniu maksymalnego, nowojorskiego podatku.
UsuńNa twojej mieszanej się nie sprawzil, na Hani suchej cerze (digitalgirl) tez nie. Pytanie więc do kogo on jest skierowany - ciekawe jak cery normalne. Ogólnie ja nie lubię podkładów w sztyfie tak sobie myslę że formuła musi być mocno naszpikowana żeby zrobić z podkładu coś zbitego a 'la kredka a za chwilę to ma się topić i ponownie zastygać. A cena w porownaniu z iloscia produktu to jakieś nieporozumienie,.
OdpowiedzUsuńTak, obejrzałam sobie po Twoim wpisie film Hani i... szok. Myślałam, że to moja mieszana skóra robi taki full połysk szybko, a u niej taka sama (albo i gorsza) kaszana!
UsuńKurcze czy komuś ten podkład w ogóle się sprawdził? :(
OdpowiedzUsuńNasza polska StellaLily była nim zachwycona, zresztą dzięki niej zdecydowałam się na zakup. U niej zupełnie inaczej to wyglądało.
UsuńMnie się sprawdził, mieszana,dojrzała(53)rozszerzone pory. Małe kropki w ilości 5 sztuk na twarzy, pędzlem ,bez jakiejkolwiek bazy. Nałożyłam nawet pod oczy i na powieki(nigdy tego nie robię) bo chciałam sprawdzić czy będzie dobrze. Było.Jestem zdziwiona ale i kolejny raz sprawdza się teza że jesteśmy różni i na każdym dany produkt będzie wyglądał inaczej. Na mojej siedzi 10 godzin , wymaga lekkiego retuszu po 6(bibułka)Plus puder sypki również Hourglass.
UsuńWow, dana, aż trudno uwierzyć, że na Twojej cerze on dobrze wygląda! Super, że się sprawdził, bo już naprawdę zwątpiłam w niego całkiem.
UsuńJa generalnie omijam sztyfty. Miałam okazję używać 2 albo 3 różnych i każdy z nich nie dogadywał się z moją skórą. Widocznie mieszańce / przetłuszczańce tak mają... taki los, co poradzić. A sama firma Hourglass mam wrażenie też jest deko przereklamowana. Ich kultowe pudry Ambient Lighting zamiast zrobić mi na twarzy foto-szopa, zafundowały mało fotogeniczną kulę dyskotekową...
OdpowiedzUsuńTeż już raczej będę omijać :D
UsuńJa bardzo bym chciała, żeby produkty Hourglass były super – bardzo podoba mi się estetyka opakowań i wiem, że chętnie bym po nie sięgała. No ale też nie zachęcasz – chciałam wierzyć, że pudry mogą być świetne, ale nawet jak je w NY macałam, to już mi coś nie pasowało, także tego.
Dzięki Ci Boże że ja nie zesrałam sie na wieść ze będzie w Sephorze bo to mnie kompletnie nie kupuje ale cóż... rozczarowanie boli ;D
OdpowiedzUsuńHehe, no to faktycznie niezesrana szczęściara z Ciebie :D
UsuńJa używałam podkład w sztyfcie Smashbox i byłam całkiem zadowolona.
OdpowiedzUsuńJa na razie nie mam porównania z innymi sztyftami, ale po tym trudno mi sobie wyobrazić, żeby którykolwiek mógł ładnie wyglądać na mojej mieszanej cerze :/
UsuńAle masakra...
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka również nie była zadowolona z tego podkładu:/. Zapamiętałam, że dość szybko znikał z twarzy, zbierał się w zmarszczkach, nie współpracował z pudrami brązującymi i różami.
Dokładnie to samo co u mnie...
Usuńo i widze kolejny produkt tej marki, ktory swietny nie jest ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, co jeszcze nie jest polecane :)
UsuńA no to lipa! Współczuję i rozumiem, że coś, co się nie podoba za 200 zł wkurza bardziej niż coś równie do bani, ale za 20 zł.
OdpowiedzUsuńOwszem, dwie dychy zdecydowanie łatwiej odżałować i zwykle też oczekiwania są mniejsze :)
UsuńFaktycznie podkład wypada delikatnie mówiąc słabo, szczególnie przy tej cenie :( Ale spójrz na to w ten sposób - dzięki Twojemu poświęceniu i tej recenzji wiele dziewczyn uchronisz przed utopieniem 200 zł ;)
OdpowiedzUsuńHaha, tak, wbicie sobie do głowy poczucia misji może pomóc znieść tę porażkę zakupową ;)
Usuńwygląda okropnie! u mnie tak maskowato wyglądał podkład 123 Perfect z Bourjois... nie znoszę kiedy podkłady osadzają się na twarzy zamiast się z nią stopić i wyglądają tak ciężko. kilka dni temu oglądałam test w wykonaniu Hani DigitalGirl z tym podkładem i mówiła o nim dosłownie to samo, co Ty...
OdpowiedzUsuńTak, też już obejrzałam ten film i faktycznie, u niej identyko to wygląda. A widziałam, że w komentarzach ludzie nie dowierzali i sugerowali, że coś źle zrobiła. I zszokowało mnie to, jak się świeciła jej SUCHA cera po kilku godzinach!
UsuńTak, widziałam już negatywne opinie tego podkładu. Pięknie zaczyna! :P
OdpowiedzUsuńMasakra! Nie spodziewałam się, że coś takiego zrobić po tym, co oglądałam na zagraniczym YT... Skutecznie mnie zniechęciłaś od zakupu tego podkładu. Nie wyrzucę przynajmniej kasy w błoto :D
OdpowiedzUsuńOj Aga, nie wyrzucaj, naprawdę lepiej przeznaczyć na coś innego!
UsuńTo wygląda strasznie :(
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to taka droga kaszana ojj:(:* Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń